poniedziałek, 27 października 2014

Nie trzeba było długo czekać, mijały dni a antybiotyk który brałam nie pomagał. Mój organizm domagał się już leczenia dożylnego ponieważ duszności stały się coraz bardziej uciążliwe a oddech płytszy. Przyjmowany doustnie antybiotyk oraz zwiększenie ilości inhalacji i drenaży wciągu dnia również  nie pomagało. Przejście do kuchni wiązało się z ogromnym wysiłkiem a  przez ostatnie dni spanie niemalże na siedząco było jedyna pozycja w jakiej mogłam zasnąć.

Od piątku jestem w Rabce w szpitalu. Jestem na sali jednoosobowej tzw. izolatce z czego się bardzo cieszę, ponieważ gdy się jest w tak poważnym stanie jak ja jedynie czego się pragnie to ciszy i spokoju. Po wstępnych badaniach i założeniu wenflonu rozpoczęłam leczenie. Kroplówki dostaję w dużych dawkach cztery razy dziennie. Biorę także tak jak w domu inhalacje 5 razy dziennie oraz robię drenaż, który jest tak bardzo ważny w tej chorobie, ponieważ pomaga usuwać zalegającą w płucach wydzielinę.


Post dodaję dopiero dziś, ponieważ to dopiero dziś znalazłam w sobie aż tyle siły, by siąść przed laptopem i napisać te skromne kilka słów. Mam nadzieję, że niebawem poczuję się lepiej na tyle, że pod tlenem zdołam wyjść przed budynek szpitala pooddychać świeżym jesiennym powietrzem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz